We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Rewolta Wyzwolonych My​ś​li

by Ryba Warszawski Mc

/
  • Streaming + Download

     

1.
ref. Nie znasz się, zostaw to, nie dotykaj! Niektórym nie wyszło i stracili całą forsę Ale nauczyli, jak szanować, mamy sos ten Idąc za Methodem, czułem prawdę, a nie podstęp Dni płynęły z bitem, rymy były mostem Łączyły osiedla, łączyły dzieciaków Uczyły z kim trzymać, komu nie ufać jak diabłu Zdrowa rywalizacja, to największa z nauk Stop przemocy, zamiast noży - ostrza rapu Ciemna strona gry, doprowadzała do tragedii Nie wiń gracza, tylko grę i jej mankamaenty Złe podejście mediów, a w efekcie my przestępcy Gdyby nie te błędy, żyli by najlepsi eMCee Co nas nie zabije, to nas wzmocni, was osłabi Rap odważnych, równoważy i poddaje kaźni Trzeba wyobraźni, żeby nie zniknąć jak każdy Każdy wers, kawałek, bardzo dla mnie ważny
2.
ref. Nasza mowa, służy, do ukrywania myśli Chcąc przekonać, w próżni, zawieszamy słowa Strach do kolan, powstrzymuje ruchy Mówię to co myślę, choć nie zawsze, jest to słuszne 1. Znaki i symbole, ta..rządzą tym światem A nie słowa, albo prawa ustalane Nie do końca, zgadzam się z tym zdaniem Przecież widzę ile słów, jest w tym bałaganie Mówię prawdę, w którą niekoniecznie wierzysz Lata przeżyć, czuje je na sobie, jak banery Popatrz, przelicz co jest, teraz warte Myślę patrzę, nie wiem co jest prawdą, a co fałszem Spędzam myśli, wrzucam je do worka Po pieczywo i ryż, nie latam po biedronkach Wrzucam dziś na chill, jebać tych z telewizora Jestem jaki jestem, choć nie jestem, jak ta ciota Ile słuchać można, wypowiedzi, ludzi opłacanych Ciężko odkryć fakty, ziarno prawdy, gdzieś głęboko Ludzie myślą że są twardzi, milcząc niczym złoto To ostatnia szansa, więc pozostaję sobą 2. Początkowo każda prawda, uważana za bluźnierstwa Ślepe pokolenia, toną w rzece przeznaczenia Obudź się człowieku, przeznaczenia nie ma Pismo święte, tak to jest pismo, które ściemnia Jezus Chrystus, dobrze myślał, dobierając słowa Jak wykiwać bliźnich, by nie spadła mu korona Moc perswazji, znajomości i gruba kabona Tak z okazji, ciężko było nie skorzystać W 90 procentach, światem rządzi fikcja Wiele prawd do dziś, pogrzebanych w piramidach Ustawiona śmierć, zmartwychwstanie, co za lipa?! Równie dobrze, możesz wierzyć, w magię Copperfield'a Po dziś dzień, od dwóch tysięcy lat Działa mafia, która wie jak, zdobywać hajs Wiele wojen, niewinnych ofiar, przez religie Wierzcie w siebie, zamiast poświęcać, im swoje życie 3. Macie pojęcie, co się stało z bliźniakami Czemu umarli, w szybszym tempie, niż pędzi Ferrari Czemu detonowany był, jakiś materiał palny Nie wiem, może gadam niczym połamany Jednak widzę, jak jest każdy sterowany Jak pilotem kanały, jak samolot, wprost na skały Rodziny ofiar, władzom pytania stawiały Tak pozostały, bez odpowiedzi... To samo w Polsce, po katastrofie elit Nikt nie chce wierzyć, jednak do tego zmuszeni Czy może kiedyś, pokolenia ktoś oświeci Czy nasze dzieci, też będą żyły, w dolinie cieni Otwieraj oczy, otwieraj umysł, nie daj się zgubić Mamy prawo wiedzieć, co robią zza kulis Mamy prawo, żyć według własnej woli Nie możemy dopuścić, do większej kontroli
3.
ref. Mam takie plany, mam plany, by to zrobić Dbam o te sprawy, dbam o to, jak o swoich Gram o ten profit, tak samo, jak i oni Jestem tu wciąż, tak, jestem gotowy 1. Adeepete, dalej temat odpalamy RdoWdoM, trzy-mam płyty za plecami Nie znasz jeszcze mnie, poznasz jak, reszta Warszawy Nie obchodzi mnie, kogo słuchałeś przed nami Chcę przekonać się, czy pokocham te miliony Jak smakuje krew, ludzi zatraconych Czy mnie weźmie wstręt i nie będę, więcej głodny Wyląduję gdzieś, gdzie nie byłem zaproszony Lustra obie strony, która z nich, jest lepsza Jestem doświadczony, w poszukaniu szczęścia Wejdę do twej głowy, wejdę i do serca Będę szerzył wiedzę, lawirował przejścia Myślę nie wiem czemu, że nie wpadnę w sidła Może mylę się, i dopadnie mnie Temida Tnie jak piła, tonie w promilach, jak pijak W czym jest siła, skoro sprawiedliwość zdycha 2. Wydajemy płyty, wydajemy hajs, na biby Wydaje się wam, że też macie, dobre skillsy Nie gram tu na czas, nie mam czasu, na to cipki Oddaj mi swój czas, wykorzystam na linijki Ile mamy lat, ile lat mamy w rapie Obstawiam Va Banque, będę tutaj już na zawsze Cenię w sobie to, rapem żyję w każdym czasie Kiedy idę spać, myślę nad nowym kawałkiem Kiedy wstaję, wiem jak zabrzmi, oficjalnie Liczę mija hour, jeszcze parę, i przed majkiem Tam już sam na sam, staram się by było fajnie Kilka małych zmian, dawaj odsłuch Mr. Łajcie Dobra lux man, mam track, robię nowy Tak powstają płyty, o kolorze platynowym W Polsce dobre żarty, ale ja znam cenę prawdy Będę tutaj wciąż, żeby dopilnować, rap gry
4.
ref.1 Nie ma po co wracać do minionych chwil Lepiej dalej żyj, nie tkwij w tym Nie ma po co wracać do minionych chwil Lepiej dalej żyj, dalej żyj ref.2. Kiedy minione dni, rodzą teraźniejszość Bękarty chwil, nie dają nam odetchnąć Tysiące mil, bez celu, traci piękno Nie pozwól by, rządziła tobą przeszłość 1. Była przekonana, że już zawsze tak, z nim będzie Wielu koleżankom, nie dopisało szczęście Piękny dom, jeden Bentley, drugi Bentley Dwójka zdrowych dzieci i jakiś rasowy piesek Nie wiedziała, że mąż, w kiblu dzielił krechę Miał za dużo pracy i za duży, stres w niej Miał za dużo kasy, którą stracił w interesie Nie znał dobrze typa i zaufał mu, zbyt wcześnie Tak utopił w rzece długów, familijne szczęście Jedna chwila, zła decyzja, jak powiedzieć to jej Nie mógł spać, nie mógł tak, po prostu przyznać Słaby charakter ginie, jak w stogu siana igła Ona nieświadoma zagrożenia, dalej żyła On bojąc się cienia, pociął się po żyłach Świat ich runął, w jednej chwili niczym Hiroszima Zapamiętaj co się liczy, tak - to rodzina 2. Był szczęśliwy wiedział, że poradzi sobie Kilkaset treningów, nauczyło jak, grać w nogę Nie odpuszczał sobie, każdy dzień, był na boisku Traktował to poważniej, od swoich rówieśników Wierzył mocno, że ten dzień, kiedyś nadejdzie Z jednym mailem, zaproszenie dał Manchester Obudziło w nim to, największe nadzieje Poleciał do Anglii, sprawdzić się na teście Po paru tygodniach, wrócił z tarczą Podpisany kontrakt, był życiową szansą Żeby nie żyć w blokach, tylko zostać gwiazdą Widział już kibiców, jak przy jego, golach tańczą Ale los bezlitośnie, płata figle Kiedy wracał szosą, stracił kurwa, prawie życie Auto kierowane przez kolesia, na speedzie Przekreśliło przyszłość i marzenia, w piłce 3. Wyjechali do Niemiec, rozpocząć nowy, etap życia Pełni nadziei, pracowali ucząc się języka Znaleźli pomoc, licząc że to, ich fundament Nie domyślili się, że okaże, się koszmarem Pewnego dnia, wrócił do pustego domu Zmęczony po robocie, nie spodziewał się, telefonu - Zabrali Ci córkę, pracownicy Jugendamtu! Oniemiał z szoku, bliski był zawału Oskarżony, o molestowanie własnego dziecka Nie wiedział co ma myśleć, pewny był że to ściema Żona też wiedziała, że to ta organizacja Jednak sprawa, według władz, nie była taka jasna Tygodnie, potem miesiące, walki o normalność Dopiero pomogły, kiedy do sądu poszli, z walką Wygrali, chociaż było, blisko klęski Rodzina znów w komplecie, ale wciąż nie są bezpieczni
5.
Swoją prawdziwą twarz, zauważam w swych źrenicach Gdzie ciemna głębia oczu, a kolor to granica Życia szachownica, dzień za dniem, czasem jak matryca Nie chcę tonąć w mitach, czyżby prawda, nas przewyższa ?! Nie wiem, ale wstyd mi za to, co się dzieje Sam popełniam błąd, za błędem, ale oni biorą, za to premię Jak tu, nie żyć w stresie, przecież rodzi się codziennie Dosypują nam do żarcia, pierdoloną chemię Po tym wszystkim jeszcze, lek za lekiem, od kołyski Rośnie pokolenie, pod kontrolą, jak joysticki Każdy chce być szybki, ja popijam, z Colą whisky Pragnę dla mych bliskich, rzeczy rzeczywistych A od siebie wymagam, żeby waga słów realna To dla ciebie abstrakcja, sens myśli cię przeraża?! Szukaj, czytaj info, otwórz umysł, na to wszystko Nie bądź ich pacynką, nie żyj dalej fikcją Sądzą że wybrani, chyba sami się wybrali Kradną ziemię, bombardując niewinnych codziennie Setki ofiar, ginie, przez pazernych politykę Nie myśl już naiwnie, że obchodzi ich, twe życie Gdzie ekonomia, pytam bo jakoś, nie widzę Państwo Bilderberg, jakie plany, na lata przyszłe Komu zgotujecie, piekło jak to, zrobił Hitler Kto gdzie, będzie ministrem a gdzie, zrobimy czystkę Niewygodna prawda ginie, na parkingu, albo w Wiśle Zakaz dążenia do prawdy, zakaz walki, dla słusznej sprawy Ontologiczny dualizm, nie pozwala duszy zabić Bo pozostanie nawet, jeżeli ciało spalisz Cyklon B, stosowany by zabijać wszy A nie miliony osób, takich jak my Jak oni, dawne źródła dzisiejszej euforii Dyskutowanie o nich, może do puszki wpierdolić Czemu mamy płacić, za nie z naszej, winy szkody To nie nasze obozy, tylko zbudowane, na tych ziemiach Zdanie o nich zmieniam, kiedy czytam artykuły Nowe fakty, o których nikt nie mówi (bo tchórzy!) Ucieczka nigdy nie skutkuje, więc nie ma sensu Gdzie podziały się szuje, kradnące sen znów Najbardziej, śmiertelną formą przemocy, jest bieda Czemu powstrzymać się nie da, nie wie, smutny żebrak
6.
ref. Realizując własne marzenia Osiągamy szczęście, którego nikt nam nie da To jest sens życia, niezastąpiony owoc Wewnętrzny głos, wytycza jaką mam iść drogą 1. Młodszy z braci - Piotrek, widzi siebie na boisku W światłach neonów, jeden z jedenastu zawodników W pocie czoła dąży, żeby sny stały się jawą Wierzy w siebie, a ja w niego, to jest tu podstawą Szkoła, trening - trening, szkoła, tak od rana do wieczora Trzeba być sumiennym, żeby osiągnąć efekty Nie ma nic za friko, my od dziecka o tym wiemy Płaci swym wysiłkiem, później zgarnie PLNY Same wokół hieny, jest tego w pełni świadomy Zazdrośni koledzy, olać, sam ma dużo do roboty Nie zważaj na innych, rób co sobie założyłeś I urośniesz w siłę, później powiesz - nie mówiłem ?! Satysfakcja w życiu, kiedy będziesz kopał piłkę Robił to co kochasz, a nie dumał nad drinkiem Mogłem wszystko, mogłem mieć takie życie Słuchaj serca brat, wykorzystaj swoją chwilę 2. Starszy z braci - Wojtas, marzył żeby komponować Od marzenia do peceta, od peceta do MPC Małe kroki, stawały się coraz większe Ewolucja w brzmieniu, poczujcie to walenie Początki ciężkie, jak to w każdym fachu Ogarnianie sprzętu i szukanie trochę czasu Noce przed samplerem, rozmyślania nad patentem Mixowanie i sklejanie, bity są efektem Wycieranie kurzu, z winylowych płyt Wsłuchiwanie godzinami, w każdy rytm Szlifowanie tych diamentów, z poprzedniej epoki Kiedy dostrzegł błysk, to nie schodził z danej drogi Miłość w każdym dźwięku, daje mi natchnienie Piszę pod to wersy, spełniając swoje marzenie Rap od lat, był tu z nami, nadal będzie Rozwijając pasję czuję, że chcę jeszcze więcej
7.
ref. Smutny świat, uwięziony w szponach hajsu Smutny świat, ludzi którzy bez dystansu Podchodzą do siebie, swoich ego i wszystkiego Gonią na ślepo do tego, sami nie wiedzą dlaczego 1. W głowie, nie mieści się jaka w ludziach pycha Dziwię się im, że nie chce się, im jeszcze rzygać Full wypas, extra, zajebiście i w ogóle Jeszcze ziom nie widzisz, że i ty jesteś produktem Kult gówien, ból druhen na czyimś ślubie Zazdrość w każdym calu, kiedy ktoś cię informuje Słuchaj, ja jestem królem, ty moim sługą Rób co rozkazuję, to pożyjesz może długo Chuj w to, takim układom bez kompromisów Nikt nie będzie mówił, ile do końca mam minut Nie biorę czynnego udziału, w żadnym z tych wyścigów Nie szukam sensu życia w posiadaniu aktywów Nasz świat smutny, smutna życia kultura Gdzie zamiast sobie pomóc, wolą gonić po trupach Sława, zysk w miastach, taka wola odgórna Jak komuś nie podoba się, to niech nie słucha 2. Jesteśmy wolni, takie było założenie Ale jak w to wierzyć szczerze, kiedy widzę co się dzieje Czegoś nie chcę, to nie robię, tak myślałem Ty też pewnie wierzysz, że nie ruszą cię jak kamień Wyścig za dolarem, ludzie zamienili rozum z hartem Kiedy patrzę tak na innych, to się mocno martwię Szczęściem dla nich, sukces i główna wygrana Gdy trafi się przegrana, to zostają na kolanach Nie odczuwają, tego jacy są bezcenni Marnotrawiąc swój potencjał, nie mogą uwierzyć W siebie, żeby poznać siebie bardziej Trzeba słuchać duszy, a nie ślepych ludzi Wiesz tyle, ile sam się dowiesz, tak słyszałem Zbieraj wiedzę, szukaj, ucz się, dbaj o pamięć Kolekcjonuj chwile, doświadczenia i wspomnienia Wykorzystuj wszystko godnie, według sumienia
8.
ref. To nie sezonowa gra, tylko życie Mój rap! To nie sezonowa gra, tylko życie To ja! To nie sezonowa gra, tylko życie Nie uciekam nigdzie, mam do wypełnienia misję! 1. Płoną dni, pod stopami mi Wiele chwil, setki mil, jak Nil My na łódkach, swoich ciał płyniemy Łapiąc oddech, rozglądamy się jak niemi Ślepi, często w siebie zapatrzeni Oderwani od przestrzeni, wypełniamy przełyk Strach przed głodem, dusi nas, nie dając przerwy Pycha zjada, resztkę paliwa z rezerwy Zadaj sobie, kilka pytań, czym jest dla ciebie, ta chwila Czym jest życie, które po, omacku chwytasz Czy nie lepiej żyć świadomie, a nie w mitach Mając światło po ciemku, wszystkiego się doczytasz Bądź cierpliwy, odporny na ból w klatce Uwięziony tylko ten, który szybko zaśnie Nie bądź błaznem, odkryj swoją szansę, w walce Słabym jest ten kto, podda się na starcie 2. Tak wszystko, jest stanem umysłu Zetrzyj kurz, wszystko jest dziś tu Zakopana wiedza, nie bój się, zadawać pytań Skąd wzięliśmy się, jaki był, początek ogniwa To istotne, dlatego o tym gadam Liczę na was, że nie pójdzie na marne, cała ta sprawa Rewolta wyzwolonych myśli Nie wiesz o co chodzi, to zastanów się, póki myślisz Z wiekiem, ludziom wiele obojętne Co się dzieje w ich obrębie, liczą tylko, na to ile, wsadzą w gębę Liczą tylko na to, co im sypnie premier z prezydentem Oni mają w dupie, nie dziękują nawet, za kadencję Chciałbyś żeby było piękniej To rusz głową, krzyknij głośno, kiedy życie beznadziejne A nie boisz się, że masz zdanie odmienne Jebać giełdę, to my ustalamy, tutaj cenę! 3. Każdy ma dziś swoją misję Tylko czemu, przy tym kradnie, tak jak alfons dziwce Czy ja biorę, od was kasę, potajemnie jak minister Wszyscy nieświadomi, idą pod tym samym krzyżem Choć wygląda jak plus, to ujemnie na nas działa I nam wbija w plecy nóż Ale cóż, jeden procent w miechu, to jest chuj Tylko policz, a przez lata to, już będzie cud Takiej kasy, wtedy nie zobaczysz W wieku babci, już za późno będzie, żeby walczyć Za protesty zgarną cię, nie słuchając prawdy Nie pomoże płacz i modlitwa, do świętej Marii panny Dlatego myśl, póki czas i miejsce, na to Dlatego wyjdź i krzycz, bo wiedz, że warto Zrób to dla siebie, przeciwko tym szmatom Zrób to dla dzieci, które przejmą, po nas państwo!
9.
Był na ustach wszystkich ludzi, z Hollywood po, sam Bronx Kiedy wbijał do klubów, każdy wiedział, że to on Liczył na udaną noc, kumpel przedstawił mu ją Wszyscy dobrze się bawili, kiedy zapadł zmrok Wczesny ranek, krzyki, to była ona Ledwo przetarł oczy, ona wrzeszczy, że zgwałcona Że to on, on przerażony w nerwach Nie wie o co chodzi, ale na pewno, coś nie gra Przeklinając ją, ona jednak, go nie żegna Do zobaczenia, w sądzie, kurwa mać, co za brednia Ale jednak, sprawa przeciw niemu grana Cała ława zaufała, że ofiarą była dama Co za blamaż, sytuacja przejebana Przyjaciele poznikali, jak ze stołu, w święta szama Zamknął się w relacjach, bał się z kobietami gadać Nie mógł ruszać się po stanach, grać koncertów, ciężka sprawa Stan emocji bliski wyczerpaniu Miał dwadzieścia dwa lata, był zmęczony niczym staruch Marzył żeby cofnąć czas, żeby sławy, zniknął blask Żeby być jak inni rówieśnicy i móc, o rodzinę dbać Często myślał, o samobójstwie Ale nie mógł umrzeć, kiedy ludzie mają go, za szuję Musiał wygrać, z własnymi słabościami Kiedy dostał paranoi, że policja chce go zabić Kilka dni, po pierwszej sprawie Zaskoczyli go na klatce, chcieli zabić, lecz dał radę Pięć kul w ciele, ale oddychał dalej Wierzył szczerze, że sprawiedliwość, siedzi w Karmie Stało się, poszedł siedzieć choć niewinny Uwięziony w klatce, stracił w sobie coś, na zawsze Całą pasję, którą pokazywał, w rap grze W tym był najlepszy, lecz w więzieniu, nie miał weny Tam się walczy, żeby przeżyć Trzeba trzymać sztamę, z ludźmi których, się nie cierpi Zapomina się o prawie, które nie liczy, się wcale Dostosujesz się, albo odpadasz, jak frajer Nagle, otrzymał swoją, wielką szansę Fani docenili jego, wieloletnią pracę Jego płyta, która była, numerem jeden Pomogła mu uwierzyć i przeżyć, to więzienie Jedenaście miesięcy później, poczuł ulgę Po powrocie, do domu gdzie, sami kumple Wielka feta, przyjęcie za przyjęciem W najlepszych knajpach, w końcu znowu pięknie Jeździł wszędzie, ciesząc się wolnością Sunset Beach, całe L.A. było jego Ta energia, w każdym calu, to jest West Coast Od Bel Air, po najgorsze getto Znowu poczuł siłę, znowu mógł nagrywać płytę W dwa tygodnie, nagrał tyle ile, w głowie mu siedziało Podziękował tym, swoim wiernym fanom Za to wsparcie, kiedy pochłaniało, go bagno Wir wydarzeń, wszystko poszło, idealnie Sukces, brawa, kasa, kasa, wielka kasa Ciężko było tego, w końcu, jakoś nie spaprać Każdy popełnia błędy, ale on trzymał się zasad
10.
ref. Dziesięć lat tu, cała dekada Gadam na tych bitach, o tym co mi odpowiada ADeEPete, wierzę w nas, bo gramy nadal RdoWdoM, Stary Żoli, to Warszawa 1. Wkładam w to serce, odkąd nawinąłem pierwszy wers A moja dusza, już o wiele spokojniejsza jest Nie boję się, wyrażać swoich myśli Są moje, nawet jeśli kupisz CD, parę tysi Patrzę wstecz, pamiętam zero skillsów Pamiętam też, litry wypitego syfu Efekt uboczny, braku weny, w wieku lat piętnastu Pożałuję tego, póki co nie łykam kwasu Wracam do czasów, majka za 20 złotych Kiedy w kolejce, stało się by nagrać zwroty Dobre były loty, z nas nie były żadne koty Nie leciały propsy, tylko przekleństwa w niebiosy Nie żałuję godzin, spędzonych przy pisaniu Kiedy widzę ile dały mi, szczęścia nazajutrz Czułem się jak w raju, sram na ich raj Nie wyjeżdżam stąd, tak to, mój kraj Tutaj mam rodzinę, dziewczynę i miłość Serce podpowiada, że to jeszcze nie wszystko Pamiętam o wczoraj, żeby jutro miało sens Nie tracę głowy, na to co nie warte, pracy mej Wieje wiatr, leje deszcz, nigdy się nie poddam Kiedy stres, wkurwia mnie, włączam bit od Wojtka SKA, Mr. White, od urodzenia kompan To jest mój brat, wierzę w niego, a nie w boga 2. Pierwsze wejście na scenę, podczas turnieju dla skate'ów Gdzie sceną była rampa, głowa wolna od skrętów Razem z bratem, na zmianę, bez DJ'a to jest Adept Mamy w sobie pasję, razem zawsze damy radę Za plecami dużo zbędnych, jebanych gadek Zazdrość w każdym calu, po dziś dzień, to zabawne Ja tu żyję rapem, oni stracili swą szansę Nigdy nie zapomnę, żeby rozliczać się z fałszem Jestem dumny, z tego co, do tej pory nagrałem W głowie setki wersów, w które wierzę na amen To jest mój sakrament, kocham rap, już na zawsze Nie zostawię go, bo to on, dał mi, tą szansę Żebym był tutaj z wami, na tym bicie Żebym mógł, opowiadać, tego czego, nie widzicie To jest ważniejsze, niż te wszystkie, wersy w piśmie Mówią że są święte, jak tu wierzyć, hipokrycie 3. Żoli Mixtape, Adept Cały Dzień Koniec rozgrzewki, teraz nagrałem, long play Nie odpuszczam nigdy, kiedy ustalam, swój cel Prę do przodu, nie uznaję biegu eR! Wiem czego chcę i do tego dążę Oglądałem się na innych, teraz wolę, na swe dłonie Kiedy piszę texty i planuję, nowy projekt Wierzę w jego misję, taką wybrałem, swą rolę Rewolta Wyzwolonych Myśli, twardo za tym stoję Tą ideologię, prezentować będę bowiem Jestem swym mentorem, jestem swoim bogiem Ty też możesz człowiek, trzymać życie, za cohones Nie przejmuj się, wagą słów, pisanych, za kabonę Mają wartość mniejszą, od kuchenek, co na złomie Szanuj swoje dni, wiesz jak mało ich Kocham swoje życie i dziękuję, bliskim
11.
ref. Nie pamiętam dnia, kiedy oszalałem Lekarz znów mówi mi, żebym wziął, coś na pamięć Przypominają nam, żeby nie czuć się wspaniale Tak zniewalają nas, że wierzymy ich reklamie Ledwo wstałem z rana, a już jakiś pajac z radia opowiada Że będę miał zły humor, bo ciśnienie spada Nie wylosuję szóstki, to marzeniom mam powiedzieć, bye bye Ja nie mówię - papa, mam dziś siły, niczym Papaj Sąsiadowi z góry mina zbladła, bo łyknięta już ostatnia Viagra A ty znowu stan depresji, z braku wyższej pensji Nigdy lecz za mało, żeby nie starczyło ci, na leki Prozak czy Bioxetin, łykaj te tabletki Jakiś ważniak w TV mówi, że współczuje biednym Kłamie w żywe oczy, jak to mu zależy A jedyne o co dba, to na koncie, stan pieniędzy Fundacje dobroczynne, filantropia, wszystko śmierdzi To od ciebie zależy, w którym będziesz szeregu Głupcy umierają, w coraz młodszym wieku Robią z nas wariatów, dla wyższego celu Nowy porządek świata, lepiej się obudź przyjacielu!
12.
ref. Interesy korporacyjne, kontrolują Unię Śmierć demokracji, nikt więcej, nie stanie przy urnie Świat dyktatury, armia biurokracji Powrót do średniowiecza, samowładnych monarchii 1. Działając, poza zasadami demokracji Unia europejska, odbiega od tego co chwali Społeczeństwa, pozbawiane prawa głosu Korporacje, mają siłę niczym monsun Pracownicy komisji, działają poza kontrolą Wprowadzając w życie, paragrafy, które nas zgniotą Bezradny parlament, udaję że ma władzę Ponad siedmiuset, błaznów, którymi nie tylko, ja gardzę Kartel, dla którego unia, to narzędzie Myśli że zdobędzie, cały świat, to nie przejdzie Niech nie mają, łatwego zadania Nie pozwólmy im, my będziemy, tutaj nadal Niemcy, Francja, Rockefeller Oni kontrolują, finansową sferę Zobacz co się dzieję, z naszym kontynentem Tamten wiek to koszmar, niech teraz tak, nie będzie 2. Pamiętacie, czy pytano was, w sprawie traktatu Oczywiście że nie, obawiali się blamażu Jedyne referendum, na zielonej wyspie Przegrane po powtórce, kupione oczywiście Czy chcemy pozwolić kartelom, na ich dominację Czy może jesteśmy gotowi, zakończyć ich władzę Korzystajmy z nowych, niezależnych technologii Medycyny naturalnej i szerzenia, ekologii Finansowe grupy pragną, globalizacji rynku Kontroli nad wszystkimi, dziedzinami w naszym życiu Kolejne patenty, dezinformacja ludzi Doprowadziła do płacenia, haraczu za usługi Patent na chemię, patent na leki Ziarna GMO, wpychają nam do ziemi Ludzie tracą pracę, ludzie tracą życie Oni liczą kasę, oni są na szczycie
13.
ref. Znamy się, to jest dla nas zajebiste! Znamy się! Znamy się! Znamy się! 1. Dwadzieścia pięć lat temu, mnie poznałeś Jesteś starszym bratem, który pokazał mi, świat ten Fakt jest faktem, z tobą pierwsze, zabawy wariackie Pierwsze melanże, ale wróćmy o dekadę Kiedy, na podwórku cię ganiałem Kiedy, pomagałeś jak leżałem Kiedy, nauczyłeś paru rzeczy Teraz wiem, że mogę tobie, zawsze wierzyć Przejdźmy dalej, pamiętam to jak dzisiaj Wspólny pokój, jedna miłość, rap muzyka WM, wszystko dało się pogodzić Mały pokój, jednak wielkie możliwości Po dziś dzień, rozwijamy skrzydła Już oddzielne domy, ale te same nazwiska Jestem świadkiem, na twoim ślubie, dzięki Możesz na mnie liczyć, tak długo, jak płyną rzeki 2. Ile to lat, już sam nie pamiętam Jesteś dla mnie, jak brat, proste że jest tak Znamy się od kiedy, nasze wózki obok siebie Matki na spacerze, my leżymy jak serdele Z wiekiem, coraz cwańsze bestie Z mlekiem, chyba wypiliśmy trochę więcej Nie wiem, co nam tam dolali, ale smakowało Po dziś dzień, dwa uśmiechy, jakich mało Warszawo, która wychowałaś nas Dzięki za pomocną rękę, kiedy było trzeba wiać Za schronienie, kiedy na dworze, deszcz wciąż lał A my tam, wszędzie gdzie, było mało nas Cała Polska, pamiętasz bibę w Ole? GPS przeze mnie, nawet pomyliło drogę Już nie wspomnę, o pobudce na podłodze Lata złote, pozdrowienia Jotper ziomie! 3. Poznaliśmy się kiedy, nikt z nas nikogo, nie szukał Odtąd zawsze razem, jesteś moją bratnią duszą Wiem nie zawsze, chwila pachnie różą Kłótnie usta suszą, lecz kompromis, jest największą sztuką Pierwsza wspólna wyprawa, poza mury WuWua Pociąg w stronę zachodu, gdzie Ostrego muza Łódź Fabryczna, każda brzydka, ładna okolica Zwiedzona dokładnie, jak ulice Paryża Później nieco dalej, bo lecimy na Kretę Na południe jak ptaki, tam gdzie, o wiele cieplej To był czas kiedy, poznaliśmy się lepiej Było po prostu zacnie, doceniam to co piękne Dzisiaj, kolejne plany na przyszłość Kwitnie miłość, wszystko tak jak chcemy, żeby było Zero wątpliwości, lepiej się nie śniło Serce tak jak biło, wciąż uderza, z wielką siłą
14.
1. Rewolta Wyzwolonych Myśli To rewolwer wypełniony nabojami, nienawiści Rewolucja we mnie żyje, to wrodzony instynkt Nigdy się nie poddam, moim obowiązkiem, żyć tym Będę trwał w tym ponad wszystko Nie obchodzi mnie człowiek, jakie twoje stanowisko Nie obchodzi mnie historia, pisana przez zwycięzców Liczy się prawda, o którą ciężko, jest tu Liczą się ludzie, każda jednostka Nie wola masy, cięższej o kilogram Bo jakim prawem, mam się dostosować Lecieć w dół z resztą, niczym głupoty wodospad Odmawiam szczerze, nie wezmę w tym udziału Nie złożę broni, będę bronił ideałów Mam taką misję, wyrwać cię od, tych baranów Wybieraj sam, ja nie sprzedam, duszy diabłu 2. Zacznij myśleć samodzielnie, nie pod dyktando władzom Precz z edukacją która, przemilcza wiedzę ważną Od dziecka tak nas karmią, wpychają nam do głów By mówić to co oni, nakazują znów Użyj umysłu jak kłów, wyszarp wiedzę Ze wszystkiego tu, najważniejsze, to jest wiedzieć Znać swą przeszłość, a nie napisaną, przez nich To nie Orwell'owski świat - 1-9-8-4 !!! To początek nowej ery, rozpoczynam wiedzy przemyt W każdym wersie, ją dawkuję, tak jak medyk Tyle ile trzeba, żeby się, nie zatkał przełyk Jestem jak alchemik, wiedza metalem szlachetnym Lecz nie każdy wers, na tablicach Jest realny, taki jak go, ktoś napisał Obudź się, tylko jedno życie masz, na dzisiaj Bo jutro - wczoraj, jest jak, podstawowa chwila 3. Niedopowiedzenie faktów, równa się cenzura Na ich ustach te oszustwa, zamiast wstydu, ślepa duma Grają na naszych uczuciach, traktując nas, jak psy Rzucają nam ochłapy, skazując nas, na sny Kolejny mit, w którym mamy, się odnaleźć Pod wpływem kroków, droga idącemu powstaje Życie w odwadze, stawiam na to, a nie na różaniec Nie pójdę ślepo tam, gdzie pokażą palcem Mam własną trasę, którą jadę Mam jedną szansę, żeby opowiedzieć prawdę To albo zginie, albo obudzi, w was bestie Inteligentnie usuń zło, żeby było lepiej Ostatnia rada, żadna prawda, nie jest doskonała Szerzenie jej, nie każdemu pomaga Jednak sam wiesz, kiedy masz czyste sumienie Że nie trzeba martwić się, o późniejsze konsekwencje
15.
ref. Nic ma nie za darmo Moja dola dla Anioła Dziś oddana w słowach Moja dola dla Anioła Obdarzona głowa W zamian za wysiłek co dnia Od Aniołów wola Żeby żyć według proroctwa Esencja siły, ulatująca z mego ciała To nie kwestia wiary, tylko zaangażowania Dola dla anioła wzrasta Ale wraca do mnie, jak do brzegu fala Napełniając kielich prawdą, bez zażenowania Wytyczoną drogą, stąpam i wiem o co kaman Liczy się wygrana, ale tylko nad kłamstwami Walcząc ze słabościami, umacniamy swą pozycję Spełnić misję, to nie dawać za wygraną Idąc w prawo, nie koniecznie zgodnie z prawem Czym są słowa, w każdym kurwa paragrafie Czy jak martwi prezydenci, mają dar przekonywania Lepka łapa, pełna kieszeń, ucieszona japa To nie kwestia genów, tylko gnoja wychowania Każdy dzień to nauka, lub nauczka za zuchwalstwa W nas jest magia, tylko gdzie podział się rozum Nie zawsze starszy wiek, jest wyznacznikiem rozwoju

about

Płyta pt. "Rewolta Wyzwolonych Myśli", została nagrana w drugiej połowie 2011 roku w Pokoju Dla Palących, (www.facebook.com/pdpnagrania). Udziela się na niej gościnnie trzech raperów: JunioR, Plus oraz Łajt aka Mr. White (rodzony brat Ryby), odpowiedzialny za realizację wokali, mix i mastering płyty.

Bity na płytę zrobili: Mr. White, którego niektórzy mogą kojarzyć z produkcji, na Fonotece 2 Remixed, a jeszcze inni dlatego, że pod jego bit Eldo nagrał kawałek "Gdyby nie Ty", znajdujący się na płycie "Nie pytaj o nią" z grudnia 2008 roku.
Za kolejne instrumentale odpowiedzialni są producenci z Niemiec i USA, czyli ekipa The Cratez oraz Vans Beats, który jest jednym z głównych przedstawicieli grupy. Na ich bitach nawijali tacy raperzy jak: Cappadonna z Wu Tang Clan, Rasco z Cali Agents, Project Pat z Three Six Mafia oraz C-Rayz Walz!

Na płycie można znaleźć 15 utworów o szeroko pojętej tematyce. Poczynając od polityki, religii, historii, po problemy społeczne, ale są także klasyczne hip hopowe utwory oddające hołd tej kulturze. Jest to materiał na pewno kontrowersyjny, jednak raper podając konkretne argumenty i fakty, nie pozostawia "suchej nitki" na żadnym ze swoich adresatów.

Okładka została wykonana, przez Michała Szczodrowskiego (www.szczodrowski.com.pl).

ZAMÓW "REWOLTA WYZWOLONYCH MYŚLI" pisząc na: pdpnagrania@gmail.com
Kup album w formie legalnych mp3: www.soundpark.pl/pdpnagrania
Ryba Warszawski Mc na FACEBOOKU: www.facebook.pl/rybawarszawskimc
Klip pt. „PLANY” promujący płytę, dostępny na oficjalnym kanale RWM’a: www.YouTube.com/rybaofadept

credits

released January 13, 2012

license

all rights reserved

tags

about

Ryba Warszawski Mc Warszawa, Poland

contact / help

Contact Ryba Warszawski Mc

Streaming and
Download help

Report this album or account